piątek, 27 stycznia 2012

Legionista generała Dąbrowskiego




Legioniści Polscy we Włoszech
Ułan Legionów Polskich we Włoszech (około 1800) mal. Antoni Trzeciakowski

Legionista Polski we Włoszech Dąbrowskiego
Legioniści Dąbrowskiego na Placu Katedralnym w Mediolanie, gdzie generał Dąbrowski odczytał odezwę do Polaków 20 stycznia 1797 przed związkiem Legionistów Polskich do wstępowania do Legionów Polskich.
Legionista Polski we Włoszech gen. Dąbrowskiego

Oficer jazdy legionowej z 1799 roku, akwarela Joba

Generał Jan Henryk Dąbrowski, będąc oficerem kawalerii starał się o utworzenie jazdy przy Korpusie Polskim. Plany te popierała Administracja Generalna Lombardii (od 04.1797 roku), ale brak koni na jej terenie utrudniał realizację zadania.

W Rzymie znowu powrócono do próby stworzenia jazdy polskiej (popierali ten pomysł: Gouvion Saint Cyra, Macdonald i Championnet), ale wybuch wojny pokrzyżował plany. Zdawało się, że po zdobyciu koni w Calvi będzie można utworzyć 1 szwadron, ale niestety zostały one rozkradzione.

Dopiero po zdobyciu w Gaecie 120 koni postanowiono 30.12 1978 roku zorganizować jazdę polską przy 1 legii polskiej zaczynając historię pułku jazdy, który pod różnymi nazwami przetrwał aż do roku 1815. Jego organizację gen Dąbrowski powierzył swemu adiutantowi Eliaszowi Tremonowi, awansując go do stopnia szefa szwadronu. 31.12.1798 roku wezwano ochotników spośród dawnych kawalerzystów, a podoficerów polskich zaproszono do pomocy. Zgłosiło się około 100 ludzi. Po kilku dniach 6.01.1799 roku powstał pierwszy szwadron, składający się z dwóch słabiutkich chorągwi (kompanii) po 50 koni. Przyjmując dawne nazwy i uzbrojenie polskie, organizacyjnie zamierzano wzorować się na lekkiej kawalerii francuskiej. Chorągiew (kompania) miała się składać z 116 ludzi (1 rotmistrza, 1 porucznika, 2 podporuczników, 1 namiestnika, 4 wachmistrzów, 1 furiera, 8 kaprali - w jeździe nazywano ich brygadierami, 2 trębaczy i 96 jezdnych).
jazda legionowa miał być ubrana na wzór dawnej kawalerii narodowej tj. w granatowe mundury, z karmazynowymi wyłogami, ze srebrem. Uzbrojenie stanowiło: pałasze, pistolety i nie znane w jeździe francuskiej lance (z zaplanowanym ubiorem i uzbrojeniem trzeba było poczekać, jednak zapał był tak wielki, że od razu podjęto służbę).
Kandydaci mieli za sobą przeszkolenie kawaleryjskie w Polsce lub w wojsku austriackim, więc nie potrzebowali zasadniczo wyszkolenia, jedynie należało przystosować komendy do nowoczesnej służby francuskiej.

W późniejszym okresie zakład będący na początku w Gaecie musiał zostać przeniesiony do Sessy z powodu braku furażu.
Na oficerów powołano głównie byłych oficerów polskiej kawalerii narodowej (nadliczbowi).Na czele 1 chorągwi (kompani) stanął rotmistrz Franciszek Brzechwa (szlachcic, lat 24, służył w I brygadzie kawalerii narodowej Madalińskiego, uczestniczył w kampanii 1792 roku odznaczył się w walce z Prusakami, w Legionach od 27.01. 1797 roku, jako porucznik grenadierów brał udział w bitwie pod Santa Maria di Falari, gdzie był trzykrotnie ranny), porucznikiem został Jan Jacewski (Jacowski) (ziemianin z Podola, lat 44, jako podporucznik kawalerii narodowej uczestniczył w wojnach 1792 roku i 1794 roku). Na czele 2 chorągwi (kompani) stanął rotmistrz Feliks Przyszychowski (6 lat w służbie saskiej, w 1792 roku walczył w armii polskiej, w czasie powstania kościuszkowskiego był kapitanem pułku konnego Złotej Wolności ziemi stężyckiej, ufundowanego przez gen. mjr Stanisława Zgliszczyńskiego), porucznikiem został Piotr Linkiewicz (lat 22, pochodził z Warszawy), pierwszym podporucznikiem został Andrzej Rutie (Routie) ( lat 21, szlachcic z Warszawy, chorąży 7 brygady kawalerii narodowej Dąbrowskiego), który po jednym dniu został powołany na komendanta Fondi – na jego miejsce wszedł Kawecki (służył w kawalerii narodowej), drugim podporucznikiem został Jan Szulc (lat 24, ze Smoleńska, służył w kawalerii narodowej w 2 brygadzie jako namiestnik, brał udział w wojnie 1792 rok i 1794 rok a także w akcjach na WołoszczyĽnie).
Szefami szwadronu byli: Eliasz Tremo i Biernacki; kapitanami: Pągowski, Kapica, Jabłonowski Stanisław, Przyszychowski, Berko, Brzechwa, Winer; porucznikami: Kosiński, Szawliński, Wilczyński, Żukowski, Jaczewski, Wesel, Kochański, Żebrowski, dwóch Szulców.
Początek dla tego pułku nie był pomyślny. W Terra di Lavoro wybuchło powstanie zorganizowanego przez wojskowych z rozbitej armii neapolitańskiej. Jedną z jego przyczyn były, niewątpliwie grabieże dokonywane przez Francuzów, zwłaszcza przez gen. Reya. Do polskich oddziałów doszły słuchy, że mieszkańcy Traetty przyłączyli się do powstania - miasteczko to miało duże znaczenie ze względu na bliskość traktu głównego oraz na most na rzece Garigliano. Organizujący w Gaecie jazdę polską szef szwadrony Eliasz Tremo postanowił wyjaśnić sytuację. Mimo ostrzeżeń, że powstańcy są w dużej sile i bardzo zawzięci, Tremo zabrawszy ze sobą 30 – 40 ułanów z 1 chorągwi (kompani) z por. Jacewskim i ppor. Warellem poprowadził podjazd do Traetty, wierząc, że perswazją oraz przedstawieniem konsekwencji buntu zmusi mieszkańców do złożenia broni.
Ukazanie się jednak małego oddziału jazdy nie zrobiło na mieszkańcach żadnego wrażenia. Pod pozorem złożenia broni zwabili oni Tremona w zasadzkę do miasta. Na odgłos dzwonów zostali zaatakowani. Obrona była niemożliwa. Wąskie uliczki, wkoło tłum i w oknach strzelający mieszkańcy. Czternastu ułanów z por. Warellem zginęło zaraz od kul. Tremo wraz z 8 ułanami został pochwycony i rozbrojony. Następnie zostali upieczeni na wolnym ogniu szuwarów. Umierali w nie do opisania mękach i katuszach (poucinano im ręce, nogi, wydłubano oczy, wrzucano do gorącej oliwy). Zachowania te spowodowały później identyczne reakcje żołnierzy polskich i francuskich w stosunku do powstańców.

Z oficerów uratował się tylko por. Jacewski, który będąc w straży tylnej, zabarykadował się z paroma ułanami w starej baszcie przy wjazdowej bramie miejskiej. Bronili się oni o głodzie i chłodzie przez trzy dni, a kiedy zabrakło nabojów rzucali do atakujących kamieniami. Ostatecznie udało im się wydostać starymi lochami na zewnątrz murów i nocą zbiec. Sześciu ułanów ze straży tylnej wyrąbało się z tłumu zaraz w pierwszym zamieszaniu. Zwrócili się o pomoc do kpt. Karskiego, który pilnował mostu na rzece Garigliano. Ten jednak nie mógł im pomóc ze względu na małą liczbę żołnierzy, którymi dysponował.

Kiedy dowództwo dywizji nadgarigliańskiej powierzył gen. Rey (zalecał rozbudowę jazdy polskiej) generałowi Dąbrowskiemu w jej skład weszła m.in. 1 legia polska oraz szwadron ułanów polskich. Wyżej wymienionej dywizji podporządkowany był departament Garigliano, a jej naczelnym zadaniem było utrzymanie łączności pomiędzy Neapolem a Rzymem.

W czasie narady w Gaecie generałów Dąbrowskiego i Kniaziewicza z komendantem kawalerii rtm. Przyszychowskim oraz z szefem II baonu Forestierem ustalono, że Rey przed wyjazdem sprzedał magazyny, które miały wyekwipować Polaków, a zwłaszcza jazdę. Wobec tego wysłano Kniaziewicza do Neapolu do Championneta (zaaprobował poniższe żądania), aby uzyskać przydziały i spowodować ściągnięcie w rejon Neapolu polskiej artylerii oraz otrzymać formalny rozkaz utworzenia jazdy legionowej. Posiadano już 300 koni, oraz przekraczającą ramy szwadronu liczbę oficerów i ochotników, których uzupełnić mieli zgłaszający się z 2 legii.

Podczas wizyty u Championneta gen. Kniaziewicz dostał propozycję zawiezienia zdobytych chorągwi wojsk neapolitańskich do Paryża. Podczas tej podróży 18.02.1799 roku znalazł się on w Mediolanie, gdzie znajdował się zakład legionowy i złożył tam między innymi wizytę cyzalpińskiemu ministrowi wojny Vignolle’owi, u którego uzyskał zgodę na wybranie ochotników do jazdy polskiej z 2 legii polskiej. W Paryżu Kniaziewicz na prośbę Dąbrowskiego miał również uzyskać zatwierdzenie składu



Vive la Légion! Vive la Pologne!

Grenadier des Legions Polonaises

Brak komentarzy: