czwartek, 20 maja 2010

Mowa ku uczczeniu Jenerała Henryka Dąbrowskiego



X. Józef Kłos
MOWA
KU UCZCZENIU
JENERAŁA HENRYKA DABROWSKIEGO
WODZA LEGIONÓW
Wygłoszone na nabożeństwie
W stuletnią rocznicę Jego śmierci
W Kościele parafialnym w WINNEJGÓRZE

1818 - 1918

To mówi Pan Bóg: Oto ja otworzę groby wasze, a wywiodę was z grobów waszych, ludu mój, i wyprowadzę was do ziemi izraelskiej. A poznacie, żem ja Pan, gdy otworzę groby wasze, i wywiodę was z grobów waszych, ludu mój, i gdy dam ducha mego w was, i gdy ożywiecie, i gdy wam dam odpocząć w ziemi waszej, a doznacie, że ja Pan mówiłem i uczyniłem, mówi Pan Bóg.
Ezechiel 37, 12-14.

Najprzewielebniejszy Księże Arcypasterzu!
Polski Narodzie!

Nie śmierć, lecz życia święćmy dziś uroczystość.
Nie bije wprawdzie od stu lat serce tego, ku któremu dzisiaj nasze wznoszą się duchy i wyciągają dłonie, ‘’ciało jego w pokoju pogrzebione Jest’’, mogę powtórzyć za Mędrcem Pańskim,- pogrzebione w wielkopolskiej ziemi, pod skrzydłami tej wspaniałej winno górskiej świątyni, ‘’ale sława jego żywie z pokolenia na pokolenie’’ Ekl.44,14.
Tak jest, imię jego nieśmiertelności okryło się chwałą, która przez wiekowe przejscia nie kruszeje, ale raczej jak dab poważny, zapuściwszy korzenie w rodzajną glebę, po stu latach rozpoczyna dopiero życia poranek, czeka tych wieków, które przyjść maja.
Nie śmierć też, lecz życie przychodzę wam głosić dzisiaj, bo żyje naród, który z jego ducha i dzieła wziął zachętę i pokrzepieniu do życia nawet w rozbiciu, żyje i budzi się w najniższych nawet warstwach ze snu, a w jednej z dzielnic dźwigając się z letargu, w ostatnich jeszcze dniach rozradował swoich a przeraził wrogów żywotnością swoją.
Żyje wdzięczność ku bohaterowi, drgając w ostatniej nawet chacie polskiej dźwiękami historycznego mazurka o Tej, co jeszcze nie zginęła.
Żyje, żyje jakoby na przekór wszystkim potegom piekła, które tyle razy śmierć jej obwołały, ta może Pani i Władczyni, której On służył, a która opanowała jego serce i wolę, nieciła w nim wielkie myśli, wiodła go na tułaczkę i głodem przymierać kazała miecz wciskała do ręki i tysiąc razy gnała na ogień bitw…
Kto jest ta Pani? Jakiej jej imię?
Ach, wy dobrze je znacie i mnie ono nie obce, ale w chwili uroczystej jak obecna, gdy w cudownem iscie utrzymaniu jej życia poprzez wiekowe śmierci zamachy przychodzi nam stwierdzić osobliwie łaskawą moc Bożą, wydaje mi się to imię święte, niewymowne, jakby Bożym otulone majestatem.
To ta, która wychowała i wypieściła dzieci swoje w Chrystusowym Zakonie na przedmurze chrześcijaństwa,-
Ta, która nie krwawym podbojem ani paszczęką oręża, lecz obręczą miłości złączyła siebie Rus i Litwę,-
Ta, która niebu dała tylu Świętych, iż Świętych Matką nazwał ją Chrystusowym Namiestniki,-
Ta, która potem od wyrodnych dzieci opuszczona, o boleści! Nawet zdradzona, stała się łupem sępów,-
Ta, która przez lata dziesiątki urągała i bluźniła Jerozolima narodów, co tylko przed siłą żelaza i złota gnie się w bałwochwalcze ukłony,-
Ta, której krew płynęła na wszystkich pobojowiskach świata, w podziemnych kategoriach i cytatach świata, w podziemnych kategoriach i cytadeli ciemnicach,-
Ta, która płakała łzami wygnańców na sybirskich stepach i łzami prześladowanych za wiarę Unitów i łzami dzieci bitych za ojczysty pacierz,-
Ta, której dusza wcieliła w siebie męki tysięcy najmniejszych swoich synów…
Powiedzcie to imię swoim głosem, wy nasze góry strażnice i lasy prastare i szemrzące ruczaje i łany chleborodne, powiedzcie je wy, bo moje usta nie dosyć godne… - lub wy, starcy sędziwi, których wargi oczyścił ogień bolesnych doświadczeń- albo wy, dziecięta drobne, których ustek jeszcze nie dotknął brud grzechowy,- powiedzcie, wymówcie, zawołajcie razem:
To Polska umiłowała nasza Polska, ojczyzna, oblubienica, kochanka i męczennica nasza!
Mocarze tego świata złożyli ja do grobu, przywalili ciężkim głazem, przyłożyli pieczęcie, postawili straże i odeszli, mówiąc ; Umarła! Już nam nie będzie mąciła spokoju. Ale oto rozległ się grom glos Boży: ‘’ Oto ja otworzę groby wasze a wywiodę was z grobów waszych, ludu mój, i wyprowadzę was do ziemi izraelskiej. A poznacie, żem Ja Pan… gdym wam dam odpocząć w ziemi waszej…’’
Cóż się to dzieje czy się światu ma ku końcowi? Czy się to dzieje? Czy się światu ma ku końcowi? Czy bliskiego sądu ostatecznego to znaki? Czy też wymiarowi sprawiedliwości Bóg jako towarzysze posyła rozdzierający huk armat i dzikie krzyki rannych i szum morza pieniącej się krwi ludzkiej?
Narodzie, wstają świty nowego dnia, przez granie dział… i jęki konających… słyszę uroczysty organ dzwoniący dziękczynne Te Deum, przez lez i krwi oparty, przez dymy pożarów widzę Matkę Ojczyznę przybraną w purpury królewskie i kroczącą do koronacji, a w korowodzie koronacyjnym widzę obok Mieczysława z krzyżem, Bolesława z Szczerbcem, Kazimierza ze statutem wislickim na pergaminowym zwoju, Jadwiga z pierścieniem, którym połączyła Litwę z Korona. Piotra Skargi z różańcem, Kosciuszki w białej świtce i czerwonej krakusce, widzę – to on, kroczy spiesznym krokiem na czele legionów, z pałaszem w reku, wskazującym drogę
‘’ z ziemi włoskiej do Polski’’, to on, Jenerał Henryk Dąbrowski.

Stuletnia rocznica!...

Wezmą z niej pobudkę badacze dziejów, by światłem nauki rozproszyć mroki zalegające młodość Jenerała i wyświetlić wszystkie szczegóły jego wojskowej działalności… Natchnieni poeci sięgną po lutnię i z duszy gorejącej wygrają pieśń chwały dla twórcy legionów. Mistrze sztuki dziełami pędzla, dłuta i rycla złożą hołd swojego geniuszu ku czci jego pamięci.
Ale sługa Kościoła,- gdy dziś staje przed narodem, aby Bożą rękę sławić w czynach bohatera i wieczne, niezmienne głosić prawdy, odzwierciedlające się w świata i ludzi kolejach, nie ma być opowiadaczem szczegółów jego życia ani nie potrzebuje wskazywać nowych szlaków, któremi chadza historia, ani też nie koniecznie ma splatać wieńce, chociażby ze sztucznych kwiatów kłamanych pochwał, lecz ma się raczej oglądać za tem, co w dziejach męża, wyrastającego potęgą swoich czynów ponad współczesnych, co mówię, jak latarnia morska świecącego na całą przyszłość narodowi w jego burzliwej żegludze, krzyżem Bożem się znaczy.
Bożego krzyżma szukać w okresie przedrozbiorowym i w czasach przygnębienia i zwątpienia po upadku ojczyzny? Ach, niestety, bardzo go miało znajdziem! Wiatry, wiejące od zachodu, przynosiły do kraju chwast niewiary, który bujnie się rozrastał na gruncie namierzwionym ‘’ pożądliwością ciała, pożądliwością ciała, pożądliwością oczu, pychą żywota’’ I Jan 2,16. Wprawdzie to nasze polskie niedowiarstwo nie zabierało się od razu do detronizowania Boga a wynoszenia na ołtarze jakiejś bogini rozumu; dużo w niem było, jak we wszystkich innych sprawach u nas, sprzeczności i niestateczności. Ale dosyć w niem było zaparcia się wiary ojców i dosyć przeniewierstw, zródła zarazem gniewu i przekleństwa Bożego.
W jadowity owoc dojrzało to przekleństwo dziełach przekupstwa, pełnionych na zgubę narodu, ale mianowicie w owych zdradach, kiedy to synowie Matki stawiali przed wrogami Polski i jak Judasz pytali; ‘’Co mi chcecie dać, a ja wam ja wydam?’’ Mst. 25,15.
A gdy już runął z trzaskiem gmach Rzeczypospolitej, grzebiąc pod gruzami miliony, które w konstytucji majowej budziły się do nowego życia, wtedy kamieniem młyńskim położyła się na sercach polskich, osieroconych upadkiem Matki zmora smutku, zwątpienia i rozpaczy. Wtedy z rozedrganych łkaniem piersi płynęły skargi na Boga, wtedy nieprawe usta bluzgały bluźnierstwa, jak mógł dopuścić Władca świata do takiego pogromu… I stężały dusze w odrętwieniu i obojętności dla Boga.
Nie rzucajmy kamieniem potępienia…
Gdyby dzisiejsza nasza droga, którą nam Opatrzność iść każe przez kałuże łez, krwi i błota zaprowadzić nas miał nad grób wszystkich naszych nadziei i gdyby, co być nie może, naród mimo morza krwi przelanej miał dalej nosić kajdany niewoli, i gdyby, co przecież nastąpić musi, z tej krwawej kąpieli nie miało powstać nowe braterstwo ludów, któryby nie pozwoliło na przyszłość narodom mordować się ze zwierzęcą chucią i rozszarpywać sobie wzajemnie wnętrzności, o jakżeby się wtedy lękał o wiarę braci moich w narodzie!...
Więc upuśćmy kamień, któryby może niebaczna gorliwość cisnąć kazała na ono obżałowanie, ale i nieszczęsne pokolenie i ze zrozumieniem, choć bez wyrozumiałości dla ducha czasu, nie gorszym się że owego krzyżma Bożego, którem pragnąłbym widzieć namaszczone czyny i działania ówczesnych wielkich mężów, tak mało!
Dzieckiem epoki były i Jenerał Dąbrowski. Do kolebki nie włożono mu jako wiązanka tych dobrodziejstw, które płyną z wychowania szczerze i głęboko katolickiego. A przeto pewnie daremnie szukalibyśmy u niego jak u wszystkich wybitniejszych ludzi owego czasu ducha żywej wiary lub należytego pojęcia o dziele Odkupienia i o skarbach łaski, złożonych w Kościele Chrystusowym. Dawca cnót wszelkich złożył atoli w duszę jednę cnotę, do której chrześcijaństwo największe przywiązuje znaczenie, na której buduje cała naukę o zasłudze, a której doniosłość sam Chrystus temi określa słowy;
‘’Po tem poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli miłosć mieć będziecie jeden ku drugiemu’’.

A chociaż daleki jestem od porównania prac i ofiar Jenerała z apostolskimi trudami i znojami św. Pawła, to jednak któżby mi śmiał poczytać za złe, gdy pobudkę Pawłowych poświęceń i pielgrzymek na równi stawię z tem, co było sprężyną działania naszego bohatera: tam i tu pobudką była płomienna miłość, u św. Pawła podniesiona do nadprzyrodzonych szczytów ekstazy. Iż mógł wołać: ‘’ Caritas Christi urzet nos – miłość Chrystusa przyciska nas’’ IIKor. 5,14. U Jenerała wprawdzie nie namaszczona jeszcze łaską nadprzyrodzoną, ale w każdym razie torująca Bogu drogę do duszy, - miłość braci, wlokącej ciężkie łańcuchy niewoli, miłość narodu, rwącego się do życia, miłosć nieszczęśliwej ojczyzny, powalonej na ziemię i poćwiartowanej przez zaborców.
Czegoż on nie czynił, gnany ta miłością?
Rozbiór Polski był aktem gwałtu i przemocy, oczywistem i niewontpliwem sponiewieraniem praw ludzkich i Boskich, podeptaniem wszelkich zasad sprawiedliwości i uczciwości politycznej. Szafując kłamstwem na prawo i na lewo, zbudowano nowy system, który odtąd zatruwał wszystkie stosunki międzynarodowe, a którego podstawą była przewrotność, spójnią chciwości, a gwiazdą przewodnią pogańska zasada: siła przed prawem. Krwawe żniwo z tego zasiewu to potworne ofiary dzisiejszej wojny, to owo żywe piekło cierpień i boleści na pobojowiskach, to zaprzepaszczenie kwitnącego życia w Miljonach poległych, to rozwalone świątynie i ołtarze, zburzone miasta i popalone sioła, to głodowa śmierć niewinnych dziatek, to rozorana granatami ziemia, to brutalne zniszczenie najświetniejszych pomników sztuki i kultury, to te lata niezliczonych udręczeń wojennych, które już były, i następne lata niepokoju i napięcia i nowych ofiar i boleści, które nas jeszcze czekają.
Tak pisze Boży palec wyroki kary za pogwałcenie praw odwiecznych. Bo przecież z woli Stwórcy żyją narody, a depce ją, kto zagładzić chce naród i ojczyznę mu wydrzeć. Ale z drugiej strony dobrej sprawie służy, kto zuchwale napady na wolność narodu odpiera lub wydartą odzyskać usiłuje.
Za Bożym więc głosem idzie Dąbrowski, kiedy rozumiejąc, że w chwili upadku Rzeczypospolitej jednej Francji mogło zależeć na zachowaniu Polski od ostatecznej zguby, zdobywa się po bitwie Maciejowskiej na śmiały pomysł, aby zgromadzić wszystkie siły zbrojne, wynoszące jeszcze wtedy 20000 ludzi i 200 armat, zabrać króla z Warszawy i z całym tym taborem przerznąć się przez Niemcy do Francji. Plan ten przyjęty początkowo z zapałem, rozbił się o opór Stanisława Augusta, który stolicy dobrowolnie opuścić nie chciał, jakoż o brak stanowczości po stronie nowej Naczelnika i otaczającej go rady wojennej.
Z myślą o odzyskaniu wolności ojczyzny Dąbrowski wkracza na inne drogi. Zjawia się u króla Fryderyka Wilhelma II , ku największemu zdumieniu ministrów pruskich ubrany w mundur polskiego generała i tam z podniesonem czołem i męskiem słowem stwierdza prawa swojego narodu do niepodległości i przedkłada plan odbudowania Polski z pomocą pruską. Nie znalazł zrozumienia dla swoich zamierzeń, ale natomiast spotkał się z ‘’łaskawem’’ zaofiarowaniem służby w wojsku pruskiem, warto przecież było takie zdolności strategiczne wyzyskać dla pruskiej sprawy! Poruszyła się w duszy Polaka godność narodowa: mógł współdziałać z zaborcą nad odbudowaniem ojczyzny, ale oddać się na usługi tego, który Matkę powalił na ziemię i zdarł jej z jej głowy koronę i z ramion płaszcz królewski, a krzywdy naprawić nie chciał, to wydało mu się grzechem wobec pamięci Matki. Nie brakło i z carskiej strony podobnych nęcących pokus. Szatan, który Chrystusa kusi na puszczy, pokazywał i jemu zaszczyty, złoto, dobra tego świata i mówił: ‘’ To wszystko dam tobie, jeżeli upadłszy uczynisz mi pokłon’’Mat. 4,9. Ale nasz wojownik nie był jurgieltnikiem, co za garść złota ostrze swej szabli lub za uprzejmy uśmiech duszę swoją sprzedaje…

Leżał tymczasem orzeł polski na ziemi, skrepowany, ze strzaskanem skrzydłem i krwawiącą piersią. Zewsząd, gdziekolwiek polskie biły serca, dolatywały go pienia, prośby, błagania:
‘’Orle, powstań z węzłów, ran,
Orle wzleć nad polski łan’’.
Ale każdy wysiłek, by wzlecieć w górę, podnieść się ku słońcu wolności, wzbić się ponad gruzy i popioły, mścił się tem boleśniejszym upadkiem.
I wszystko co miało jeszcze myśl dość swobodną, by zastanawiać się się nad losem narodu, wpadło w czarną zadumę i mówiło: Ażali istotnie już wybiła ostatnia dla nas godzina? Czy wszystko już skończone? Czy snem, z którego nie masz już przebudzenia, zasnęła ojczyzna? Czy na prawdę Polska zginęła?
I oto nagle, poprzez niebotyczne, śniegiem wiecznym uwieńczone Alp szczyty, poprzez morza i rzeki, ponad tronami zaborców i złośliwych dyplomatów gabinetami i wrogich wojsk głowami, runęła jak piorun do kraju pieśń wielka, silna, majestatyczna, budząca nadzieje, prostująca duchy złamane, rozdmuchujące iskry w popiele, rozpalająca nowe zorze:
Jeszcze Polska nie zginęła!
Przyleciała do nas skrzydłach wichru, niosąc wolności woń wraz z szczękiem oręża i odgłosem strzałów i wrzawą bitw, staczanych pod włoskiem niebem, ale polskim mieczem, przez polskie wojsko, przez polskie legiony!
Jenerał Dąbrowski i pod tym względem dzieckiem był swoich czasów, że uległa czarowi wszechwładnego boga wojny Napoleona. ‘’W tęczę Franków orzeł biały-Patrząc, lot swój w niebo wzbił’’, tak śpiewa pieśń . W szczęśliwym zdobywcy połowy światła widząc wybawcę ojczyzny, ‘’ wszyscy pewni zwycięstwa wołali ze łzami: Bóg jest z Napoleonem, Napoleon z nami!’’
Pokażcie mi dziś poważnego badacza, któryby jeszcze twierdził, ze Bóg był z Napoleonem? A znawcy charakteru pierwszego konsula, a późniejszego cesarza czyż nie rozproszyli legendy, jakoby Napoleon był z nami!
Nie wierzył w jego gwiazdę ani w jego ku nam szczerą życzliwość Kościuszko, a ruinę przepowiadał mu książę Adam Czartoryski w chwili, gdy wszechpotężny olbrzym u nóg swoich całą Europę i nasz naród po zakrwawionym włóczył świecie. Ale prosta i szczera żołnierska natura Jenerała ufała lśniącym obietnicom , i dla tego stworzył on legiony i zaprzągł się w rydwan zwycięzcy.
A tymczasem on, Napoleon, zawierał traktaty jeden po drugim a w żadnym z nich nie wspomniał ni słówkiem o Polsce. Jemu, synowi adwokata prowincjonalnego, majaczyła przed oczami cesarska korona i związki z najstarszememi dynastiami. Gdzież mu rozpoczynać z dworami zaborców drażliwą sprawę o odbudowaniu Polski!?
O biedny nasz a przemiły orle biały! Czemuż zapatrzyłeś się ‘’ w zwodniczą tęczę Franków’’?
Czemu później ku innym ułudom, które wyczarowywało słońce na pustynnym piasku twojej niedoli, wytężałeś wzrok? Czamuś żebrał litość u wszystkich potęg świata ? Czemuś raczej nie uczył młodego pokolenia orląt, że i one maja szpony i dzioby na obronę? Czemuż, bracia, ach, czemuż pod Maciejowicami walczyło za wielką Polskę nie sto lub dwieście, lecz zaledwie sześć tysięcy ludzi?
Czemu mogli sąsiedzi rozdrapać kraj, nie spotykając się ze szponami i dziobami orła?
Ale niech umilkną puste pytania, bo nie mam zamiaru ani piętnować winowajców, ani zabliźnionej ranny na nowo rozdzierać.
Cześć Jenerałowi Dąbrowskiemu, bo legiony jego choć nie mogły zmazać owej winy zaniedbania i usunąć przeklętych jej skutków, to jednak zatarły wspomnienie podłego tchórzostwa, które pozwoliło na krajanie ojczyzny, i stanęły w obliczu historii jako widomy znak żywotności narodu i jako żywy z zbrojny protest przeciw rozbiorowej Polski! Cześć bohaterom, tym zarówno, których wdzięczna ojczyzna zapisała w swoich rocznikach, jak i tam, którzy zginęli w szarym tłumie, a których nazwiska Bóg umieścił w księdze żywota! Błogosławiona ich pamięć, bo zaiste nie dla zysku ani widoków ziemskich, a jedynie z najczystszej i najgorszej miłości narodu, dla ocalenia niepodległości, szli nie tylko na zwykłe, chociażby zabójcze, trudy wojenne, lecz na rózgi nędzy i poniewki, głodu i nagości, na gorzkie zawody i tułactwo, ha! Wreszcie na okrutną śmierć z ręki murzynów na piaskach Haiti. Czy to nie dzieje legionisty polskiego, jak nam je opisuje tam Dąbrowski w Pamiętnikach swoich, które opiewa żałosna piosenka ‘’ o żołnierzu tułaczu, który borem, lasem, z biedy i z głodu przymierając czasem, nakoniec pada u nóg konika wiernego, a konik nogą grzebie mogiłę dla niego?’’
Taki to bywa niesławny los wojska nie zostającego pod zupełnemi rozkazami własnego rządu,
Lecz zdanego na łaskę obcych mocarzy: przymusowa służba dla cudzych spraw, lanie krwi w obronie nieswoje ojczyzny, rozbrojenie, zamknięcie w obozie, a wkońcu może samotna śmierć wygnańca gdzieś na drugim San Domingo!
Mój Boże, tyle łez i nędzy, tyle życia i krwi polskiej stanowią dzieje legionów, że aż rozum trzeźwy…

Ale nie, odrzućmy kredę zimnych obrachunków kramarskich, a raczej z wdzięcznem uwielbieniem powtórzmy sobie, że jednak legiony siały czynami swemi nasienie przyszłej siły narodu, która zwycięsko stawiła czoło najstraszliwszym huraganom, że od wąwozów Samosiery aż do moskiewskich Kremlów, od ujścia Wisły aż do Kairu wskrzesiły chwałę oręża polskiego i stwierdzały wobec całego świata prawo polskiego narodu do życia i niepodległości, że kładły podwaliny pod gmach poezji romantycznej, która nas przez trzy pokolenia dźwigała i krzepiła. A wszędzie leciała przed nim, była im osłoda i pociecha i unosiła się nad nimi jak skowronek kwilący w obłokach, gdy obdarci i boso i w głodzie i w pragnieniu pełnili posługi zbrojnych najmitów, i dźwięczała za nimi, gdziekolwiek przeszli, wolności dźwiękiem-pieśni o tej, co ‘’ jeszcze nie zginęła’’. Rodzaj pogrobowców wchłonął w siebie tej pieśni treść, rozumiejąc z każdym rokiem narodowej naszej martyrologii pod wszystkimi zaborami coraz więcej, że pozbawieni tej myśli, bylibyśmy się rozpłynęli w morzu obcych narodów lub stalibyśmy się gromadą niewolników o sytym może żołądku i dobrem odzieniu, ale z obrożą na karku!
Cześć więc, cześć nieśmiertelna, cześć legjonom i jego twórcy!
Jeżeli Bóg jest władcą narodów a w ich kolejach nic się nie dzieje bez jego woli i dopuszczenia, jeżeli On sam posyła ludom Mojżeszów, Aaronów i Machebejczyków, wtedy i Dąbrowski, idąc przed uciemiężonym i najsroższem nieszczęściem dotkniętym narodem jako słup ognisty, Bożym jest posłańcem i wykonawcą myśli Bożej!
O jakżebym pragnął, aby ją był wykonał całą, nie czyniąc w niej żadnej szczerby! Gdybym legiony, Które z orłami swojemu na szczerby! Gdybym legiony, które z orłami swojemu na sztandarach przebiegły wzdłuż i wszerz całą Europę, nie były raczej nigdy oglądały kopuły św. Piotra w Rzymie!
Gdy orły napoleońskie rzuciły się na państwo kościelne, och, czemuż polskie orły nie zatrzymały się u jego granic! Chce mieć odwagę, by zajrzeć prawdzie w oczy i wyjawić ją śmiało. Czyżby bowiem wdzięczność i uwielbienie, jakie dla dzieła Dąbrowskiego i dla wielkości jego myśli czuję w Polskiem swojem sercu, miały mi zamknąć oczy na to, nad czem boleję w sercu katolickiem? Nęka mnie i niepokoi pytanie, czy może ostrze stali jego nie stępiło się od uderzenia o Skałę Piotrową? Czy w Rzymie nie zadzierżgnął się węzeł bolesnej tragedii. Której akt ostatni tak rozpaczliwie i bezbrzeżnie smutny rozegrał się na piaskach murzyńskiej wyspy?
Widzi Bóg, że bolejąca, nie rzucam jednak gromów potępienia! Dziś patrząc z odległości stu lat inaczej się sądzi o ówczesnych czynach niż wtedy, gdy przedstawiały się one jako wynik karności żołnierskiej.
Ale właśnie jako słudze Kościoła i głosicielowi Bożej prawdy, o której Duch Święty mówi, iż ‘’prawda Pańska trwa na wieki’’ Ps.116,2. Przystoi mi z tego powodu podnieść głos przestrogi i wołać: Narodzie, wychowany na łonie MATKI-Kościoła katolickiego i wykarmiony mlekiem opieki tej Matki nie wyrywaj się z jej objęć i nie targaj niczem węzłów, które cię łączą ze Stolicą Piotra! Słuchaj czem grozi Prorok ludowi, odstępującemu Pana: ‘’Biada narodowi grzesznemu, ludowi nieprawoscią obciążonemu, nasieniu złemu. Ziemia wasza spustoszona, miasta wasze ogniem popalone, krainę waszą przed wami cudzoziemcy pożerają i spustoszeje jako w zburzeniu nieprzyjacielskiem IS.1,2.5.7. Tak długo polska spływała mlekiem miodem błogosławieństwa Bożego, dopóki wiara święta była w poszanowaniu.Z upadkiem katolicyzmu rozpoczęło się także rozprężenie polityczne!
Czytamy w pierwszej Księdze Królów, ze gdy Izrael w zetknięciu z Filistynami poniósł straszną klęskę, ‘’rzekli starsi do Izraela: Precz nas dziś Pan poraził przed Filistyny? Przynieśmy do siebie ze Silo skrzynię przymierza Pańskiego, a niech przyjdzie między nas, że nas wybawi z ręki nieprzyjaciół naszych’’ I Kr.4,3. Tak głęboko zakorzenione było w sercach Izraelczyków przekonanie, że obecność arki przymierza w obozie izraelskim musi mi przynieść wybawienie.
O narodzie polski, strzeż arki przymierza swojego z Bogiem i z Kościołem katolickim, abyś nie zginął z ręki Filistynów!
Gdy obecnie Pan, jak przez Ezechiela zapowiadał, otworzy groby twoje i wywiedzie cię z grobów twoich do nowego życia, i gdy ci da ducha swego i da ci odpocząć w ziemi twojej, to poznaj, że on Pan!
W Nowem twojem państwie niechaj wiara katolicka i jej obrzędy nie będą tylko okrasą państwowych uroczystości, lecz treścią i duszą twojego ducha! Odrzuć myśl o jakiejś religji stanu, a natomiast wskrześ naczelny artykuł Konstytucji 3 maja jako jednomyślną wolę narodu, że Polska musi być katolicką!
Katolickie narody nie umierają! Ze ścisłego związku ze skałą Piotrową i my zaczerpniemy tej siły i niespożytości, którą zapewnia Zbawicielowa obietnica, iż ‘’bramy piekielne jej nie przemogą’’.Mat.16,18.
A dużo nam stalowego hartu potrzeba na dni najbliższej przyszłości. Jeszcze Matka nie zawiodła na tronie a czychają, którzy chcą ją spętać na nowo i z królewskiego płaszcza nowe obcinać łaty. Nie śpiewać nam jeszcze Alleluje, bo jeszcze wielkopiątkowy wieczór nie przepadł w ocenie przeszłości!
Kanaan wprawdzie przed nami, ale my jeszcze nie w Kanaanie!

A jednak ufajmy i krzepmy się radością pociecha, że Bóg nam tego obiecanego Kanaan bram otworzy!
Miłosierny Pan, który to co wziął za karę, może nam oddać przez pokutę!
Wejrzyj tedy, o Panie, z upodobaniem jako na pokutną ofiarę za grzechy nasze i ojców naszych winy na wszystko co naród przecierpiał w stu latach ciężkiej swojej niewoli. Niechaj na szalach miłosierdzia zaważy miłość i poświęcenie bezgraniczne i nadmiar boleści i nędzy, jaką dźwigali świętej i błogosławionej pamięci legioniści, bohaterscy szermierze za niepodległość ojczyzny, wraz z swoim wodzem, u którego prochów ziemskich dziś się modlimy, cały naród, lud i szlachta, wierni i duchowni, z arcykapłanem na czele.
Świeci Patronowie polscy, módlcie się w tych pełnych niebezpieczeństw czasach za swoją i naszą ojczyznę!
Święty Wojciechu, ‘’wojska cieszący’’, pocieszaj naród, który dziś cały, starcy sędziwi i niemowlęta drobne, jest wojskiem broniącem najdroższych skarbów. A jakoś bierzmował naród u kolebki jego dziejów, tak dziś na nowo bierzmuj go mocą z wysokości na nowy okres życia!
Święty Stanisławie Męczenniku, niechaj się Bogu stanie sława w Polsce zrosłej na nowo w całości, jak Twoje porąbane ciało cudem stało się jednością.
Święty Janie Kanty, powtórz na ojczyźnie naszej cud, który uczyniłeś, składając dzban rozbity w zdrową całość: myśmy to naczynie wybrane, tę Polską, rozbili-Ty okaż się cudotwórcą, leczącym rozbicie.
Święty Jacku, rzuć nam płaszcz swój, jakoś go rzucił braci swojej jako łódź na wezbranych Dniespru falach, a przez rozhukane nieprawości i doświadczeń fale przewieź nas na bezpieczny brzeg zamiłowania Bożego i upragnionej wolności!
Święty Józafacie, Patronie Uniji, strzeż umiłowanego dzieła swego, aby co poczęła Polska w miłości obłudny przyjacielu nic spaczył w nienawiści!
I niechaj Polska będzie Twoją, Józafata doliną, na której rozstrzygnie się bój między dobrem a złem Chrystusa triumfem!Błogosławiona Bronisławo, broń sławy naszej, którą wrogowie nasi szarpią od wieku przed trybunałami świata, i poświadcz, że my nie chcemy niczyjej krzywdy ni ucisku, lecz w spokoju tylko pragniemy Boga chwalić na ziemiach ojców naszych!Prawie kanonizowana Jadwigo, czuwaj nad umiłowaną Litwą swoją, która ofiarą serca wprowadziłaś w jedność wiary z Koroną!
Ach, a Ty, wszystkich świętych Patronów naszych Władczyni i Korony polskiej Królowo, wzrusz się łzami i cierpieniami swoich poddanych i dzieci.
Podnieść sponiewierana koronę naszą z wiekowego pyłu pogardy i włóż ja na swoje święte skronie.
A wtedy, na pewno Królową naszą ukoronowana, przyspiesz modlitwami swemi dzień zmartwychwstania, w którym Anioł z nieba zstąpi na tęczy promieniach, skruszy pieczęcie i odwali kamień grobowy, a Syn Twój, spełniając Ezechielowe proroctwo, otworzy groby nasze i wyprowadzi nas z grobów naszych i da nam odpocząć w ziemi naszej.
A wtedy my na kolanach wyznamy, że On Pan, i w zmartwychwstania jasności zaśpiewamy Mu:
Alleluja! Chwalcie Pana! Amen!

Mowa ku uczczeniu Jenerała Henryka Dąbrowskiego wodza Legionów wygłoszona na nabożeństwie w stuletnią rocznicę jego śmierci w kościele parafialnym w Winnejgórze

Umierający Żołnierz Wolności mal. Charles Guilbert d'Anelle

Brak komentarzy: