"MARSZ, MARSZ DĄBROWSKI!"
Parvi Zenon
Epizod sceniczny w jednej odsłonie wierszem oryginalnie napisany.
OSOBY:
MARGRABIA de LAVATRA
DON AUGUSTO, jego syn
jego córki: KRYSTYNA, FLORA
BRYGIDA, tychże stara niańka
DON ALFONSO, młody szlachcic hiszpański, dawniej narzeczony Flory
DOMINIK, służący margrabiego
SIERŻANT hiszpański i CZTERECH ŻOŁNIERZY
JAN, pułkownik piechoty polskiej
KAPITAN piechoty polskiej
OFICER szwoleżerów polskich
SŁUŻBA męska margrabiego.
Rzecz dzieje się w Saragosie, podczas powtórnego zdobycia tego miasta w r. 1809.
Scena przedstawia obszerną salę w pałacu margrabiego de Lavatra. Z lewej strony i w tylnej ścianie drzwi — z prawej duie weneckie okno zasłonięte stora od wewnątrz. W rogu sali, duży, podłużny stół pełny broni palnej. U sufitu zwiesza się pająk z kilku zapalonemi świecami. Mały kandelabr również z zapalonemi świecami stoi na postumencie. Pod ścianą na otomanie, przykryta szalem spoczywa Flora, obok niej na niskim taburecie siedzi Brygida z różańcem w ręku. Podczas całej pierwszej sceny słychać z ulicy przygłuszony turkot armat, marsz żołnierzy, trąbki, bębny i oddalone strzały.
Scena I.
FLORA (uśpiona) i BRYGIDA.
BRYGIDA
(półgłosem do siebie:)
O święta Maryo, Panno, o najczystsza,
I ty Jakóbie święty z Composteli
I ty z Cordowy święty Izydorze,
I wszyscy święci pańscy i Anieli,
O sprawiedliwy, przepotężny Boże,
O Niebo! litość uczyńcie nad krajem
I nad tem miastem mojem, Saragossą,
Któremu wrodzy, dziś zagładę niosą,
Najświętsza Panno!
(za drzwiami słychać kroki)
Ktoś kieruje kroki
Tutaj, gdzie donnę objął sen głęboki...
Niech śpi biedactwo... ciszej tam za drzwiami
Panienkę zbudzisz!..
Ciź sami i wchodzi DON AUGUSTO z głową zawiązana chustą zakrwawioną i z strzaskanym karabinem w ręce.
BRYGIDA.
Na cześć Najświętszej klnę się Maryi Panny
Że podziwienie większe od radości
Włada mną!
(przygląda się przybyłemu)
lecz ty synu jesteś ranny!
DON AUGUSTO.
Rozbity muszkiet i rozbite kości
Głód i pragnienie owłada mną całym.
Na wałach, w ogniu bezustanku stałem
Dwie doby, w ogniu francuskich kartaczy.
BRYGIDA.
Twoję tu przyjście, Augusto, co znaczy?
Skąd w Saragossie wziąłeś się w tej chwili?
DON AUGUSTO.
Kiedy Francuzi nasz oddział rozbili
W górach, zdołałem dobić się do miasta,
Do Saragossy, w przeddzień oblężenia,
Natychmiast służbę dostałem przy bramie
Przy działach, gdzie się biłem do tej chwili
Nie spoczywając...
BRYGIDA.
I z panem margrabią
Szlachetnym ojcem swym się nie widziałeś?
DON AUGUSTO.
Zdaleka tylko, i on stał przy szańcach
Obywateli ręką usypanych.
Kiedy mnie zoczył skinął kapeluszem,
Więc mu oddałem ukłon i słowami
Wzajemnej sobie zachęty do walki
Syn z ojcem, tak my cześć oddali sobie.
BRYGIDA.
A potem... potem?
DON AUGUSTO.
Francuskie granaty
Cały nasz szaniec rozdarły na szmaty
Odłam granatu w czoło mnie ugodził
A drugi, muszkiet i rękę uszkodził.
Droga Brygido, nasza niańko stara
Wypiastowałaś mnie i siostry moje
I domowego masz sławę lekarza
Dziś ją okazać sposobność się zdarza.
(wskazując na stół)
Tutaj na stole widzę jakieś leki
Więc gdy bojowe zmożyły mnie znoje
Opatrz mi czoło... obandażuj rękę
A ja zmieniwszy strzaskany karabin
Wrócę do boju... i na Bożą mękę!
Bić się nie zgorzej będę niśli wprzódy
(spostrzega leżącą na sofie Horę)
Co widzę? Któż to? moja siostra Flora?
Co się z nią stało? nie żyje, czy chora?
Śpi? ach dlaczego śpi ona gdy wrzawa
Wojenna, cale miasto wszerz napawa!
Pytam cię w Imię Maryi i Jej Syna
Boga! gdzie druga ma siostra... Krystyna?
BRYGIDA.
(zmieniając opatrunek na glonie Augusta mówi z flegmą: )
Donna Krystyna z całą służbą męskąI
I Don Alfonsem, niegdyś narzeczonym
Panienki Flory, opatruje okna
I uzbrojonych rozstawia po domu
Innym lać każe kule i nikomu
Nie da próżnować, mężczyzn i kobiety
Zatrudnia... wszystkich zagrzewa, zachęca
Rycerska dusza w niej jest, nie dziewczęca!
DON AUGUSTO.
Mów mi o Florze, mów, słów nie trać pusto.
BRYGIDA.
(z flegmą mówi — opatrując mu rękę)
Powoli wszystko powiem Don Augusto
Otóż, mój synu, kiedy Saragosse
Frank zdobył poraz pierwszy... tu, w pałacu
Stanął kwaterą pułkownik piechoty
Nieprzyjacielskiej...
DON AUGUSTO.
Ha! Francuz wzgardzony!
BRYGIDA.
To nie Frank, z innych pochodził on krajów
Ród swój wywodził z innej ziemi strony,
Z ziemi, jak mówił gdzie palmy nie rosną
Gdzie długą zimą a za krótką wiosną
Cieszy się człowiek, gdzie śniegi i lody
Pół wiDON AUGUSTO.
A więc to Polak... w służbie Napoleona
Dzicz ta jest straszną, bo niezwyciężona!
BRYGIDA.
On nie był dziki, dobry chrześcianin
Medalik nosił z Najświętszą Panienką,
Modlił się często, a przed Bożą męką
Kornie uchylał czoła...
DON AUGUSTO.
Dalej, dalej!
Mów dobra niańko, czuje jak mnie pali
Ból, wstyd, bo reszty domyśleć się łatwo.
BRYGIDA.
Jan, jego imię, piękne, czerstwe lice...
Toż nic dziwnego, że młodą dziewicę
Panienkę Florę objął szał miłosny.
Niebo w nim swoje widziała... radosny
Uśmiech wciąż gościł i usta jej krasił
Pocałunkami, które Polak gasił.
W końcu zwycięzca i miasta i serca
O rękę Flory prosił uroczyście
A pan margrabia szlachetny wasz ojciec
Zgodził się Florę oddać Polakowi.
Również Don Alfons, choć miał przyrzeczoną
Rękę panienki Flory, przystał na to
Aby została Polakowi żoną
I z serca swego pogodził się stratą.
DON AUGUSTO.
To dziwne, straszne! jak niezrozumiale
Wypadki te się dla mnie przedstawiają
Nie umiem zgłębić tajemnicy wcale
Ale truchleję cały... Jakto? Jakto?
Najpierwszą z dziewic Hiszpanii oddają
Za żonę kraju wrogowi... i któż to?
Własny jej ojciec oraz narzeczony?
BRYGIDA.
Zanadto jesteś mój synu wzburzony
Lecz słuchaj dalej... Gdy dzień uroczysty
Zaręczyn miał się odbywać z Polakiem,
W mieście miał zdawna przygotowany
Spisek wybuchnąć przeciw obcym wojskom
A tu, przy stole zaręczyn miał zginąć
Polak pod ciosem naszych biesiadników.
Tak się też stało... cel chybił niestety.
Dzielni powstańcy nasi wyrzucili
Franków, Polaków po za mury miasta
Lecz tu... w tej sali... gdy już zawieszonych
Sto puginałów nad ciałem Polaka
Było gotowych utonąć mu w sercu
Panienka wątłem swem ciałem go kryje
I tem od zguby ratując... ocala!
DON AUGUSTO.
Co dalej? dalej mów, nie dręcz mnie dłużej.
BRYGIDA.
Szczęśliwie Polak umknął groźnej burzy
Wyskoczył oknem, złączył się ze swemi
Przedtem rzuciwszy nam groźbę powrotu.
DON AUGUSTO.
Dotrzymał słowa... słyszysz? oblężenie
Wnet weźmie koniec, zaraz wpadną w miasto
Przeniosą teren walki na ulice
A wtedy chwycą za bron nawet mnichy
Starcy, kobiety, i młode dziewice
I walką zawrze ten bruk zwykle cichy
I każdy stopień, każdy schód u bramy
Zdobywać muszą... tutaj życie damy!
BRYGIDA
(z rezygnacyą:)
Widać Bóg tak chce...
(Kończąc opowiadanie)
A panienka Flora
Od tego czasu leży ciężko chora
Niebezpieczeństwo już przeszło dla życia
Ale sił brak jej...
DON AUGUSTO.
(któremu przez czas swego opowiadania Brygida opatrzyła rany, bierze jeden z lezących na stole karabinów)
Dobry do zabicia
Wrogów z dziesiątek, do ręki przypada
W sam raz ten muszkiet, a zatem wam biada
Najeźdzcy wolnej Hiszpanii... niebiosa!
Wspomóżcie! niech żyje wolna Saragossa!
(zmierza ku wyjściu z karabinem w ręku, gdy wtem rozlega się silny wystrzał działowy, okiennica od wewnątrz odpada oderwana, szyba stłuczona sypie się do sali)
DONNA FLORA.
(budząc sie, zrywa się z sofy i postępuje w przerażeniu kilka kroków)
Najświętsza Panno! ratuj!
BRYGIDA.
Wielki Boże!!
DONNA FLORA.
Lękam się, boję, drżę, cala się trwożę!
(spostrzega Don Augusta)
Ach, to ty bracie?! ratuj mnie Augusto
Tutaj tak straszno, tak ciemno, tak pusto
Tam walczą, tam się biją, tam krew płynie
Tam walczy on! zwycięża, zwycięża, wróg ginie!
(uspakajając się).
O Boże, przebacz słowom mym, występne
To słowa, wróg to on, a moi bracia to Hiszpanie!
(chwyta się rękoma za głowę)
Nie, nie! i myśleć nie jestem już w stanie
On tam! on bohater, jego zabić chciano
Tutaj... widzę jeszcze podniesione noże
Nad jego czołem... ratuj bracie! ratuj Boże!
(pada w objęcia bratu)
DON AUGUSTO.
Holla! już tutaj padają granaty!
Rozbite okno, potrzaskane kraty.
(Do Flory)
Siostrzyczko... Floro... uspokój się dziecię,
Jestem przy tobie... ja, twój brat, Augusto,
Jestem i krzywdy nie dam ci uczynić.
Holla! w pałacu jest tam więcej który
Musim uchodzić stąd... tu słabe mury
Walka już w mieście huczy! holla do mnie!
DON AUGUSTO.
Nie czas na słowa — siostro w tej komnacie
Flora pozostać nie może, do sali
Innej ją trzeba wieść, wnet się zapali
Walka na bruku, pod temi oknami
Popłynie krew!
DONNA KRYSTYNA.
A więc chodź z nami
Floro, siostrzyczko, w piwnicach pałacu
Będziesz bezpieczną póki nie nastąpi
Walce tej koniec... chodź siostro, chodź Floro!
DONNA FLORA.
Zostaw mnie! niech paląc runie, niechaj górą
Ściany! niech jaka kula zabłąkana
Ugodzi w moją pierś... jam już skazana
Na zgon... ja stąd się nigdzie nie oddalę!
(wyczerpana rzuca się na sofę)
DON ALFONSO.
(Który do tej chwili stał na uboczu, patrząc z boleścią i miłościąna Florę, mówi z czułością:)
W rozpacznym lęku, czy zgrozie, czy szale,
Pani, uspokój się...
(podchodzi do Flory, bierze ją za rękę, lecz ta wyrywa mu ją).
(Alfons mówi pełen wzruszenia: )
Żegnam cię, pani, niech to pożegnanie
Zostanie z tobą i może na zawsze,
Może to nasze ostatnie spotkanie.
Chyba że nieba będą mi łaskawsze,
I głowę całą pozwolą z pogromu
Unieść, i wrócić w progi tego domu.
Żegnani cię, Floro... pamiętam, pamiętam
Byłem ci niegdyś miłym, i podobno
Kochałaś mnie, moją miałaś zostać
Dziś Bóg inaczej dał i osobno
Idziemy w świat — ja na krwawy chrzest,
A ty kochanka czekasz, jego postać
Wciąż w myśli masz... czekaj, on tam jest,
Za bramą miasta i tutaj się stawi
Na Boga, chyba ta kastylska szpada
Wpierw w ręku moim życia go pozbawi,
Bo ja mu śmierć, lub on mi śmierć zada
Dwóch nas na świecie czyliż może źyć?!
ŚPIEW Z ZA SCENY OCHOTNIKÓW HISZPAŃSKICH.
Na trwogę biją dzwony,
Lecz trwogi nie znają Hiszpanie!
Męstwa dla kraju obrony
Niebieski użycz nam Panie!
DON ALFONSO.
Czy słyszysz pani ten śpiew ochotników,
To Saragossy synowie swe życia
Niosą w ofierze ojczyźnie, krajowi,
Któremu niesie wróg z kajdan powicia.
O Floro!..
(klęka przed nią)
Niepewny losu wojennej wyprawy.
Na bój pospieszam, dziki, straszny, krwawy
Gdzie czeka męska stal!
I gdy nie będzie nademną łaskawy
Los, gdy śmierć mię spotka zamiast sławy
Pamięci mojej, Floro, uczyń żal!..
Ja ci przebaczam choć serce rozdarte
Nakazać sercu miłości nie można,
Przeszłość to karta, rozdarłem tę kartę
Dzisiaj mi zgonu szukać rzecz niezdrożna...
Więc żegnaj...
ŚPIEW Z ZA SCENY OCHOTNIKÓW.
Starzec, młodzieniec, dziewica czy mąż
Za broń chwytajcie gdy dzwony
Na trwogę biją... za broń, za broń!
Chwytajcie dla kraju obrony!
DONNA FLORA
(zrywając się z sofy: )
Na bój pospieszasz dziki, straszny, krwawy,
Niepewny losu wojennej wyprawy
Gdzie błyska męska stal,
A gdy nie będzie los tobie łaskawy
I gdy cię spotka śmierć zamiast sławy,
Alfonsie, więc ciebie mi żal!
(z uniesieniem)
Bo tam, gdzie walczy bohater, on
Kochanek mój a lew!
Gdzie jego miecz, tam strach i skon
I krew, i krew i krew!
(wzdryga się)
Krew, wszędzie krew, krew wokoło
Pamiętam tu, w tej sali
Błyszczące jego dumne czoło
Gdy nad nim mordercy powstali.
(upada bezsilna na sofę)
DON ALFONSO.
(wpatruje się w mówiącą i Florę — chce do niej coś przemówić, lecz potem żegna ją głębokim ukłonem, oddala się naprzód sceny, a prowadząc za rękę Donnę Krystynę mówi do niej półgłosem: )
Słyszałaś słowa jej? chyba szaloną
Jest, — występną nie ma być!
Przysięgę powtórz swoją,
Że z ręki twojej on zginie
Gdyby go moja chybiła dłoń!
DONNA KRYSTYNA.
Po raz drugi ci przysięgam
Jak przysięgały kapłanki,
Że nigdy posiąść nie zdoła
Hiszpanii wróg ręki Hiszpanki.
Gdyby go twoja chybiła dłoń
Moja mu życie odbierze
Przysięgam ci na cześć!!
DON ALFONSO.
Wierzę!
Amen!
DON AUGUSTO.
A więc żegnajcie moje siostry lube
I ty, Brygido niańko, żegnaj stara,
Bo po zwycięstwo spieszym lub po zgubę
Idziemy dzisiaj w ostateczny bój!
Tam gdzie się spełni krwawa z nas ofiara
Idziem gdzie zsyła Bóg dziś ciężką próbę
I gdzie rycerzy czeka krew i znój!
DONNA FLORA.
(podbiegając ku Augustowi bierze go za szyję)
O żegnaj bracie, bracie!
DONNA KRYSTYNA.
Kastylczyków mężne plemię
Ojców dzielnych syny dzielne
Idźcie, walczcie, matkę-ziemię
Wasze czyny nieśmiertelne
Niech ocalą! idźcie z Bogiem!
BRYGIDA.
( żegnając odchodzących: Alfonsa i Augusta krzyżem św. )
Idźcie z Bogiem, a Przeczysta
I przenajświętsza panienka
Niech prowadzi was, młodzieńce!
DONNA KRYSTYNA.
Sama laurem was uwieńczę,
Ody wrócicie... z Bogiem!...
DON ALFONSO i AUGUSTO
( wychodząc zegnają się z kobietami ).
Z Bogiem!!
Scena IV.
Ciż sami bez Don Augusta i Don Alfonsa.
DONNA KRYSTYNA.
( do Dominika i służby )
Wy zatem, jak mówiłam, do okien, na dachy
Niech każdą krawędź domu nieprzyjaciel bierze
Szturmem, wy nie żałujcie krwi, ojczyzna woła,
Ojczyzna żąda tego, idźcie, niech Bóg strzeże
Was, i niechaj o pardon żaden nie zapyta...
Żegnam was... może w wieczność...
DOMINIK.
Żegnaj Senorita...
Żeśmy służyli wiernie przyzna margrabianka
Kochaliśmy was, bo wy pani dobra chociaż dumna
Więc dziś, gdy nas czeka śmierć, gdy czeka trumna
Pozwól raz pierwszy, raz ostatni dłoni
Szlachetnej twojej ucałować palce...
DONNA KRYSTYNA.
Dzisiaj nie słudzy... towarzysze broni
Oto dłoń moja, żegnajcie, żegnajcie.
( Dominik, Brygida i służba męska całują ręce Krystyny, potem wszyscy wychodzą, niektórzy z mężczyzn przedtem wziąwszy ze stołu muszkiety ).
Scena V.
Donna Flora i Donna Krystyna.
( Parę chwil milczenie — nagle z za okna słychać wznowioną wrzawę wojenną )
DONNA KRYSTYNA
( podbiega do okna ).
Wielki Boże! co znowu?!
GŁOSY Z ZA OKNA.
Holla do okien obywatele! do broni! na dachy!
Polak wziął cytadelę... nieprzyjaciel w mieście!
DONNA KRYSTYNA.
Ha, więc tak!
( podchodzi do stołu i ogląda niektóre z muszkietów )
Więc krwawą będzie noc, jak krwawym był poranek,
O Floro! siostro, podziwiaj, co zdziałał twój kochanek!
DONNA FLORA.
O tak... wszak czyny to są bohatera!
DONNA KRYSTYNA.
Więc w twoich myślach on bohaterem
On lwem? on godzien czci?!
A twoi bracia, rodacy twoi
Co nie żałują życia ni krwi
Za kraj, by wolnym był, walczą
Czemże u ciebie są ci?!
O siostro, jeśli nie możesz
Naśladować mnie w tem co uczynię
Za konających modlitwy mów
Bo człowiek z ręki mej zginie!
( staje przy oknie z karabinem w ręku )
Za krew tylu tysięcy
Niewinnych braci Hiszpanów
Przelaną, przebacz mi Boże
O wielki Panie Panów
( strzela )
Ha trup jeden!
DONNA FLORA.
( klęcząc — z różańcem w ręku )
Weź duszę jego w niebiosa
O Panno święta, przeczysta
Nad duszą jego niech świeci
Światłości wiekuista!
DONNA KRYSTYNA.
( bierze drugi karabin )
Za hańbę kraju, po którego łanie
Dziś obca stopa kroczy
Przebacz mi Boże, przebacz Panie
Że ręka dziewicy krew toczy
( strzela )
Ha, trup drugi!
DONNA FLORA.
( jak wyżej )
Weź duszę jego w niebiosa
O Panno święta, przeczysta
Nad duszą jego niech świeci
Światłości wiekuista!
DONNA KRYSTYNA.
Za krew stryja mojego
Przez wroga rozstrzelanego
Wróg trzeci z ręki mej zginie!
( mierzy w ulic? — lecz po chwili opuszcza karabin na ziemie )
Co za straszna rzecz!...
I zmysłom swoim nie wierzę!
Nasi cofają się wstecz
I domy Polak już bierze!
W marszu zwycięzkim pieśń trąby grają
Napoleona, legionów hymn!
Przy dźwięku trąb, pod sztandarami
Idą... ach zmysłom nie wierzę mym!
( Wrzawa wojenna z ulicy cichnie — z początku słabo polem coraz głośniej słychać "Marsz Dąbrowskiego" grani ) przez trębaczy pułków polskich wkraczających w miasto. Flora zrywa się z klęczek zasłuchana w pieśń ).
DONNA KRYSTYNA.
O hańba, hańba, po trzykroć hańba!
Po trzykroć zgroza! przekleństwo!
O wy Hiszpanie, potomki Cyda
Toż wasza wolność i męstwo?!
DONNA FLORA.
O tryumf, tryumf, po trzykroć tryumf!
Pieśń jego ojczyzny słyszę!
To pieśń zwycięstwa!
( podbiega do okna )
Widzę go, idzie!
Nad nim się sztandar kołysze!
ŻOŁNIERZE POLSCY.
( za sceną w dalszym ciągu śpiewają przy akompaniamencie trąbek ).
Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę
Będziem Polakami
Nauczył nas Bonaparte
Jak zwyciężać mamy!
Marsz, marsz Dąbrowski!...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
DONNA FLORA.
( zrywa ze ściany mandolinę i w takt melodyi gra i powtarza ostatnie słowa pieśni )
... Marsz, masz Dąbrowski!...
DONNA KRYSTYNA.
Siostro, co czynisz? występna! szalona!
Grasz hymn ich zwycięstwa, gdy ojczyzna kona?
( wyrywa jej mandolinę i rozstrzaskuje kolbą karabina ).
DONNA FLORA.
Występna? nie, nie! Ja tylko szalona
On wziął mi serce, a duszę ojczyzna co kona.
Scena VI.
Flora i Krystyna — potem uchodzi czterech żołnierzy hiszpańskich z sierżantem, niosąc na noszach z karabinów, ciało zabitego Alfonsa.
SIERŻANT.
Don Alfonso, o pani przy boku stał naszem
I walczył mężnie, wokół siał zniszczenie
Lecz wkrótce wroga przebity pałaszem
Na placu Nim skonał — prosił by go przyniesiono
Tu, gdzie pożegnać pragnął narzeczoną.
DONNA FLORA.
Biedny młodzieniec...
DONNA KRYSTYNA
( na uboczu )
Co on miał na myśli?
( glośno )
Biedny, biedny mój chłopcze, zginąłeś rycerską
Śmiercią... niech Bóg twoją przyjmie w niebo duszę...
SIERŻANT.
Umierającego słowa ja powtórzyć muszę.
Przez całą drogę szeptał... Ojczyzna... Ojczyzna,
Potem krwią własną pisał na kolbie krócicy!...
DONNA KRYSTYNA.
Ta krócica?...
SIERŻANT.
Oto jest. Oddać ją dziewicy
Kazał... donnie Krystynie de Lawatra
DONNA KRYSTYNA.
To ja
( odbiera z rąk sierżanta pistolet )
SIERŻANT.
Potem jął konać... krew buchnęła lawą
Rozstał się rycerz z życiem...
DONNA KRYSTYNA.
Nie ze sławą
Która i waszym jest także udziałem.
( Do żołnierzy )
Z posługę temu zmarłemu oddaną
Dzięki wam... dziś was inaczej nagrodzić niemogę.
boju dał ostatnie tchnienie.
SIERŻANT.
To nam wystarcza pani...
( do żołnierzy )
A wy, za mną w drogę!
Bić się będziemy pierś w pierś albo i z ukrycia
Za cztery nasze, cztery wydrzemy im życia!
( oddawszy ukłon wojskowy, żołnierze z sierżantem wychodzą ).
Scena VII.
Flora — Krystyna i lezący na środka sali, okryty przez żołnierzy płaszczem, martwy Don Alfonso. Flora stawia przy głowie lezącego trupa zapalony kandelabr — sama opodal klęka modląc się pocichu.
DONNA KRYSTYNA.
( ogląda odebrany od sierżanta pistolet i czyta półgłosem )
"Krystyno, pamiętaj o przysiędze, pamiętaj, dotrzymaj!"
( mówi )
Na Boga, na Maryę Pannę Przenajświętszą
Dotrzymam Święcie!
( po chwili bolesnej zadumy )
A więc przepadło wszystko!
Scena VIII.
Otwierają się drzwi gwałtownie — przez nie uchodzą: MARGRABIA DE LAWATRA i Don Augusto, obaj uzbrojeni, za nimi pułkownik JAN z trzema szpadami w ręku.
MARGRABIA.
Na świętego Jakóba klnę się z Composteli
I was ujarzmiono? nie, to być niemoże!
DON AUGUSTO.
O, więcej takich mężów, niema w Polsce chyba,
Bo niepodległość samibyście mieli!
JAN.
Mężnej, szlachetnej Hiszpanii
W osobach waszych cześć!
My wolność wam niesiemy
Jak nam przystało nieść!
( oddaje jedną ze szpad margrabiemu )
Oto twój oręż, niechaj ci służy
Tylko nie przeciw nam.
( druga szpadę oddaje Don Augustowi )
I twego dzierżyć nie mogę dłużej
Młodzieńcze noś go sam!
Dziś znowu jestem u was — choć w iskierce
Okażcie mi ufności
Nie wolność przyszedłem brać lecz serce
I dowieść swej stałości!
( trzecią szpadę składa u nóg martwego Don Alfonsa )
Dzielny, dzielny, po trzykroć dzielny
Ojczyźnie spłaciłeś dług
A dałeś życie boś śmiertelny
I żądał tego Bóg!
( zbliża się do Donny Hory i podaje jej obie ręce )
Powiedziałem że wrócę, dotrzymałem słowa
Dziś znowu jestem przy tobie najmilsza
I chwila naszego połączenia Floro
Coraz już bliższa i bliższa!
( składając głęboki ukłon Donnie Krystynie )
Widziałem cię walczącą
Jak starożytne dziewice
Broniłaś miasta i grozą,
Strachem przejęłaś ulice!
Więc wszystkim wam razem cześć!
My wolność wam niesiemy
Mężnej, szlachetnej Hiszpanii
Jak nam przystało nieść!
Bo my, gdzie tylko rozbrzmiewa śpiew
Wolności i swobody
Niesiemy mienie, życie, krew
By wolne były narody!
( odchodzi na bok z Donną Florą cicho z nią rozmawiając )
DONNA KRYSTYNA.
( do Margrabiego i Augusta )
Więc przepadło wszystko?
MARGRABIA.
Już miasto zdobyte
Cytadela upadła — Palafox w niewoli.
Stracone wszystko — biedna Hiszpanio!
Któż się zlituje twej doli?!
DONNA KRYSTYNA.
( pokazuje ojcu krócice Alfonsa )
Patrz ojcze...
MARGRABIA.
Co to znaczy?
DONNA KRYSTYNA.
Znaczy, w tej komnacie
Jeszcze jeden trup padnie. Na cześć przysięgałam
Że Flory nie posiędzie Polak, dziś on zginie!
MARGRABIA.
Chcesz zabijać?
DONNA KRYSTYNA
( wskazuje na trup Alfonsa )
Jemu słowo dałam!
Scena IX.
Ciż sami — poczem drzwi się nagle rozwierają i uchodzi kupiłem piechoty polskiej.
KAPITAN.
Cześć wam wszystkim!Śmierć widzę, ma tu swoje żniwo
Pułkowniku. Chłopicki chce cię widzieć żywo!
Przyszły wieści z stron dalszych, nowa glorya, chwała!
Znów blaskiem się okryła polska armia cała.
Już dość dawno, lecz o tem myśmy nie wiedzieli
Polacy z Kozietulskim Somo-Sierre wzięli
Radość w obozie wielka. Chłopicki cię wzywa!
MARGRABIA.
Nowa klęska! Somo-Sierra, nasze Termopile
Wzięte! Hiszpania więc w gruzy rozbita
Darmo się męczę i silę
Rozpaczny płacz serce mi chwyta!
( łka cicho )
JAN
( do kapitana )
Zwiastuna nowej gloryi i chwały
Witam serdecznie i szczerze
Ojczyźnie naszej znów nieba dały
Oręża blask, za krew ofierze
Przez nas przelaną dla wolności ludów !
Scena X.
Ciż sami i:
OFICER SZWOLEŻERÓW.
( wpada gwałtownie do sali — rzuca się Janowi na szyję.
Mój Janie!...
( mówi pospiesznie )
Posłuchaj bracie, mózg mi rozsadza
Ta wieść co tobie nie jest nowiną
W wielkich się czynach Polska odradza
Narody zginą, wieki przeminą
A nasza żyć będzie sława!
Byłem tam byłem... o wielki Boże
Rzecz taką widzieć raz i umrzeć potem
Jak naszych runęła ława!
Jak się nad nami lśniły złote zorze
Odbite w blaskach stali brzeszczotem
Co w ręku piorunem się stawa!
Pułki piechoty francuskiej trzy razy
Na straszny wąwóz uderzały w szturm
Z bagnetem w ręku a rozpaczą w twarzy
Szli na wzór jakichś śmiertelnych kosiarzy
Szli pośród salw, jęków, bębnów, surm!
Trzy razy szli, trzy razy zawrócili
A wtedy "On" co na siwym koniu stał,
Piorunną zmarszczył brew i na nasz spojrzał szyk.
My zrozumielim i niebios sklepienie
Straszliwy przedarł krzyk...
"Vive l'empereur!" krzyknęli szwoleżery
Tam gdzie stal "On" Kozietulski skoczył W duch
"Cesarzu pozwól, my wąwóz weźmiemy
Cesarzu pozwól, rozbijemy w puch!"
I "On" pozwolił... nieśmiertelny Boże!
Rzecz taką widzieć raz i umrzeć potem
Jak naszych runęła ława
Jak się nad nami lśniły złote zorze
Odbite w blaskach stali brzeszczotem
Co w ręku piorunem się stawa!
I przeszlim, wzięlim... z Imieniem Marya!
Szliśmy jak burza, jak piorun, jak lawa
I żaden wąwóz, jama, plot, parya
Ni pod stopami gorejąca trawa
Co się od pakuł zajęła naboi
Nie powstrzymały nas!...
Piekielnym ogniem prażyli Hiszpanie
Połowę naszych wnet zmiotły kartacze
I grzmiał armatni po wystrzale strzał
Armaty tuż, skoczyliśmy na nie!
I krzyżem świętym prędzej się nie znaczę,
Niż szwadron nasz przy armatach stal!
Padł Niegolewski, Sokołowski ranny
Przed śmiercią szeptał imię Maryi Panny
Łubieński ranion, cięty Kozietulski
Żołnierz Kościuszki stary padł Orszulski
Połowa padła z nas!
Ale nie stało Hiszpan w pół godziny
Wolny gościniec wśród wąwozu skał
Zdobyte działa, jaszczyki i miny,
Tylko na drodze stosy krwawych ciał!
Tylko gdzieś w rowie w śmiertelnym objęciu
Jakby dwóch braci tuląc się ramiony
Napoleoński wiarus i gerylas
Razem złączeni... dwa trupy... dwa zgony!
Tylko gdzieś znowu cichy jęk dolata
Lub słaby okrzyk: "Cesarz niechaj żyje!"
Lecz wkrótce cichnie wszystko... sen wieczysty
Wszystkich ich równa, godzi, tuli, kryje.
Ach bracie drogi... gdybyś ty tam był!
JAN
( wzruszony ):
Ach! co za szarża!
OFICER.
... Z imieniem Marya
Szliśmy jak burza, jak piorun, jak lawa!
Dawna się w nas ocknęła husarya
I dawna w nas znów odżyła sława!
JAN
( zasłuchany w opowiadanie )
A "On" ?
OFICER.
A "On" był rad i oczy mu się śmiały
"Braves Polonais!" zawołał Mocarz ten
Dziś o nas wie, mówi dziś świat cały
Ach bracie drogi, prawda to... nie sen!
ŚPIEW ŻOŁNIERZY POLSKICH
( za sceną )
Mówił ojciec do swej Basi
Cały zapłakany:
Słuchaj jeno, pono nasi
Biją w tarabany
Marsz, marsz Dąbrowski!...
DONNA KRYSTYNA.
( która przez ten czas rozważała jakąś myśl, nagle zdecydowana mówi na uboczu do siebie )
Myśl moja już nie szuka, nie waha, nie błądzi
Z dwojga zbrodni wybrałam mniejszą, niech Bóg sądzi,
Stało się — jam gotowa do czynu strasznego.
JAN
( do Donny Flory )
Kochanko moja, luba, serdeczna
Wszak pójdziesz za mną, sam cie powiodę
W bezpieczne oddam schronienie, póki
Ksiądz stułą naszych nie zwiąże dłoni.
( do kapitana )
Wiedz towarzyszu serdeczny broni
Że pułk opuszczam, rzucam sztandary
Napoleońskie, wracam do kraju!
Wracam gdzie ojciec czeka mnie stary
Matka i bracia i młode siostry!
( do Flory )
Pięknie tam droga, a chociaż ostry
Klimat, to serca zato gorące
I dusze szczere, proste, wieśniacze.
( z uniesieniem )
O drogi kraju, wnet cię zobaczę!
Lat dziesięć tułam się w obcej ziemi
Wreszcie szczęśliwych doszedłem chwil
Z lubą dziewicą wracam do swoich
Mając w przeszłości Wagram, Tybr, Nil!
A więc najdroższa podaj mi ramię
Ojca pożegnaj, siostrę i brata
Jam dzisiaj panem twym i sługą twym...
DONNA FLORA
( podając mu ręce )
Myśl ma i serce moje nie skłamie
Mówiąc że pójdę na koniec świata
Z tobą i krokom towarzysząc twym!
Kocham cię!
DONNA KRYSTYNA
( przystępując do Flory )
Więc pójdziesz z nim? powtórz te słowa!
DONNA FLORA.
Tak jest siostrzyczko... ale twa mowa
Dziwna i dzika... i oczy płoną!
DONNA KRYSTYNA.
Więc bądź przeklętą... więc bądź wzgardzoną!
JAN.
Co znaczą słowa te?... co za szał?!
DONNA KRYSTYNA
( w uniesieniu )
Słuchaj Polaku... do ciebie strzał
Miał paść z krócicy tej,
Lecz nie, on zagładzi Hiszpanki
Życie, występnej i złej!
( z pistoletu Alfonsa jednym strzałem zabija Florę )
DONNA FLORA
( pada z jękiem )
Jezus Marya!
( Chwila ogólnego przerażenia — potem Jan wyciąga pałasz i zamierza się rzucić na Krystynę lecz kapitan wstrzymuje go siłą ).
MARGRABIA.
Wielki Boże! dzień sądu chyba się przybliża,
Znowu krew, trup znowu, znów ofara świeża!
DON AUGUSTO.
Krystyno!
DONNA KRYSTYNA.
Cóż wy męże? zbledliście jak chusta
Sądzicie żem bez serca, że pierś moja pusta?
Że zamarły uczucia? zgasły namiętności,
W duszy mej? że mi braknie odwagi, stałości
Do czynu?!
Słuchajcie wy, co do niewoli
Przywyknąć chcieli już snadnie.
Prawa Hiszpanka nim straci cześć
Niech pierwej trupem padnie!
Polaka zabić pragnęłam wprzód
To myśl pierwotna była
Lecz na Hiszpanii łonie wrzód
Ten gorszy, jam wypaliła!
( błagalnie )
A teraz, teraz proszę was męże
Nieszczęsnej łaskę uczyńcie
( wskazuje na ciało Alfonsa )
Niech obok niego w grobie polęże
W jeden nas całun owińcie!
Bo ja... kochałam go!
( Margrabia i Augusto patrzą po sobie zdumieni i przerażeni )
On był mem bóstwem a kochał Florę
Z miłością moją kryłam się w duszy,
Lecz dziś przeszedłszy tyle katuszy
I tyle wstrząsnień spełniłam czyn
O, straszny czyn!
( klęka przy trupie Alfonsa )
Więc dzisiaj śmierci, gdy sen głęboki
Pokrywa twoje Alfonsie zwłoki
Patryoto-bohaterze,
W dal ciemną, straszną, smutną, tajemną
Skieruję swoje za tobą kroki
I niechaj śmierć łup swój bierze!
( wydobywa z za gorsa sztylet i przebija się )
Żegnajcie wy... o Boże!
( kona )
KAPITAN.
Co za straszny kraj! przeklęty dom!
Obłąkańców-patryotów.
Pułkowniku, do wodza chodź, bo grom
Nowy uderzyć tu gotów!
JAN.
Precz! precz! zostawcie mnie!
Myśl moja miesza się, chwieje
Uwagę darmo skupiam, szaleje,
Co się tu stało? co dzieje?...
Odzie mnie chcesz wieść?
Jawa czy sen?
Mów kapitanie swobodnie.
( opamiętując się )
Chryste! nie żyje ona! szatan ten
Jak straszną popełnił tu zbrodnię!
Idź sam, mój druhu, ja nie ustąpię
Stąd, gdzie plami się w krwi,
Ona, kochanka moja, jak straszny
Niebiosa, los przypadł mi!
KAPITAN.
Chodź, Chłopicki cię żąda!
JAN.
Patrz, martwym wzrokiem spogląda
Na wargach uśmiech widnieje.
( z rozpaczą )
Ha! na nieba! na piekła! na gromy!
Co się tu stało? co dzieje?!
KAPITAN.
Chodź do wodza...
( nadsłuchuje )
czy słyszysz? czy słyszysz jak zdala
Naszych żołnierzy pieśń... wlewa się jak fala
Śpiewają! nasi śpiewają!...
JAN.
Śpiewają... prawda!
( z ulicy słychać przytłumiony śpiew marsza Dąbrowskiego )
KAPITAN.
Niech tej pieśni słowa
Wiodą nas gdzie Polaków czeka sława nowa!
Pułkowniku, wolności słońce nam zaświeci
Pieśń ta naszą przyszłością, od skwarnych pustyni
Tego kraju — pójdziemy przez śnieżne zamieci
Do bram Moskwy... nad Polską Bóg wielki cud czyni!
My Boga żołnierzami — w gwiazdę Napoleona
Trzeba nam ufać, z hymnem Legionu
Naprzód, a Polska będzie wyzwolona
I Polskę czeka nowy świt miast zgonu!
JAN.
Pieśni, tyś mi wróciła życie!
( Nachyla się nad Morą — odpina z jej szyi wstążkę z krzyżykiem i chowa sobie w zanadrze munduru )
Krzyżyku święty od lubej dziewicy
W rękojeść każę wprawić cię szablicy
Na nowe boje idę żądny zgonu...
Margrabio... żegnam was...
ŚPIEW
( z ulicy — przy akompaniamencie trąbek )
Marsz, marsz Dąbrowski! ( i t. d. )
Jan wyprowadzany przez kapitana prawie przemocą, wychodzi zwolna, oglądając się i przesyłając ręka ostatnie pożegnanie umarłej Florze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz